O tym jak medyk zderzył się z systemem opieki zdrowotnej

O tym jak medyk zderzył się z systemem opieki zdrowotnej

Jestem w o tyle luksusowej sytuacji, że dzięki pracy w ochronie zdrowia lepiej wiem jak się poruszać po tym bardzo zakręconym systemie. Wiem do kogo i w jakim momencie się zgłosić, czego i od kogo mogę oczekiwać. No po prostu łatwiej – taka korzyść.

No i bach, pewność siebie na nic gdy spotkać się trzeba z innymi przedstawicielami mojej branży. I tak się zastanawiam – jak cholibka ma sobie poradzić Jan Kowalski w środku nocy? Toż to jakiś koszmar!

Gorączka o 3 w nocy

Sam napisałem tutaj wpis o tym jak radzić sobie z gorączką w środku nocy.
(ku przypomnieniu: http://tataratownik.pl/goraczka-w-srodku-nocy/ ). Budzi się moje dziecię rozpalone, 40,1 stopnia gorączki. Oj biedna… ja bym tego stanu nie przeżył. No dobra, dziecko z gorączką 40 stopni to przecież nie powód do świrowania. Podaliśmy leki, schłodziliśmy i córeczka zwymiotowała. Aaaaaa! tu jest kłopot! Nauczeni doświadczeniem wiemy, że Anastazja odziedziczyła po mamie taką cechę: gorączka i wymioty – szukaj anginy. No i faktycznie, ropne migdałki. Tu też doświadczenie mówi: im szybciej weźmie antybiotyk tym mniej choroba się rozwinie i tym szybciej będzie po problemach.

Zapasu domowego antybiotyku nie było, więc trzeba zdobyć receptę…

Najbliższa nocna i świąteczną opieka lekarska

Tak! Doskonale wiem kto teraz powinien mi pomóc, jestem specjalistą z tej branży. Nawet o tym też pisałem, żeby ludziom było łatwiej sobie radzić : http://tataratownik.pl/gdzie-szukac-pomocy-medycznej/

Zatem dzwonię do najbliższej placówki i wszystko ładnie wyjaśniam. Że jestem ratownikiem medycznym, że zbadałem moją córkę ma ropne migdałki, że wysoka gorączka, że poza tym jest ok, ale potrzebuje receptę. I oczywiście jeżeli lekarz zażyczy sobie osobiście zbadać dziecko to ja przyjadę, ale nie stanowi dla mnie kłopotu telenorada z pinem do recepty.

-dane dziecka proszę podać… wymamrotał kobiecy głos
wymieniam imię i nazwisko, pesel…
– adres…
-ulica X, miejscowość Y.
– ale to nie nasz rejon, dla państwa nocna opieka jest w Z, proszę tam dzwonić
– ale jaki rejon? Przecież ja nie chcę wizyty domowej, tylko receptę albo przez teleporadę albo klasyczną wizytę u Państwa w placówce, przecież mogę z dzieckiem przyjechać.
– no ale, to nie pana rejon, niech pan dzwoni do Z.
– Proszę panią, jaki rejon? Przecież nie ma rejonizacji nocnych i świątecznych opiek lekarskich.
– ALE JA MAM NAPISANE, ŻE SĄ
– Proszę panią (tłumaczę nadal), rejonizacja istnieje tylko i wyłącznie w przypadkach wizyt domowych, ale nawet jeżeli byłoby takie oczekiwanie z mojej strony to wówczas każda wieczorynka (potocznie tak mówimy na nocne i świąteczne…) zobowiązana jest porozmawiać z pacjentem, podjąć decyzję o odmowie wizyty lub o przyjęciu wizyty i dalej przekazać do właściwej rejonowo placówki. Pacjent nie wie co jest jego rejonem, to państwa rola, a ja tylko potrzebuje recepty na augmentin.
– MAM NAPISANE, ŻE SĄ REJONY, PROSZĘ DZWONIĆ DO Z.
– Proszę panią, pracuje w tej branży kilkanaście lat, proszę mi takich rzeczy nie opowiadać…
– ALE JA MAM NAPISANE, O TUTAJ NA KARTECZCE, ŻE SĄ, PROSZĘ DZWONIĆ DO Z.
– (już zrozumiałem, że tłumaczenie na nic), ok, to inaczej, te rozmowy się nagrywają, bo taki macie obowiązek, to czy w takim razie pani odmawia mi udzielenia pomocy dla mojej córki?
– oj jeju, nie, dobrze, niech pan już poda numer telefonu…
– (uf, zwycięstwo pomyślałem) pięć pięć pięć…, pięć, pięć, pięć…, pięć, pięć, pięć.
– dobrze, doktor zadzwoni.

I rzuciła słuchawką. Aha, już wiem na czym stoję. Zadzwoni przed 8 rano, na bank zadzwoni, ja już to wiem. Upierdliwy pacjent.
Dobra, w nosie z nią, przecież jest…

…prywatna opieka zdrowotna

Mam pakiet (nawet pracowniczy) w jednej z największych sieci placówek medycznych. Żona mówi, że to bez sensu, bo w nocy nie pracują. To mówię, ale ja nie chce iść, ja potrzebuje e-recepty, nic więcej. Na stronie napisane przy numerze telefonu, że działa 24h/7dni w tygodniu. Przeklinam w głowie publiczną ochronę zdrowia i wybieram numer…

– Szanowni Państwo, informujemy, że infolinia działa od poniedziałku do piątku od 8 do 22, a w roboty od 10 do 16. Jeżeli Twoje życie jest zagrożone i potrzebujesz wezwać karetkę naciśnij 0.
Po kilku sekundach połączenie się zakończyło…

Kiwam głową z niedowierzeniam i myślę co tu teraz zrobić. Minęło 30 minut, a ja w punkcie wyjścia. Plus taki, że dziecko zasnęło, bo temperaturka spadła.

Pakiet ubezpieczenia do karty bankowej

Oh, przecież mam 7 wizyt domowych na rok w ramach ubezpieczenia karty! Szybko dzwonię i… działa, miła pani mnie wita i pyta jak może pomóc. Ucieszony wyjaśniam wszystko co gdzie i jak, podaje wszystkie dane, rejon nie ma znaczenia, zaznaczam, że może być e-recepta i czuję zwycięstwo!
– Najszybciej mogę pana skontaktować z lekarzem po 7.

No i cały misterny plan… wylądował. Potrzebuje teraz, zaraz już ten syropek, nie chce jazdy przez tydzień.

Nasza „wieczorynka”

Akurat tak się składa, że moja „rejonowa” wieczorynka jest prowadzona przez firmę, w której pracuje. No dobra, dzwonię tam, co za różnią czy e-recepta stąd czy stamtąd, byleby mi nie kazali jechać, bo dużo dalej niż najbliższa.

-Pomoc nocna słucham?
– Dobry wieczór, nazywam się Kacper Mazurkiewicz, czy ja mógłbym porozmawiać z lekarzem?
-Dobry wieczór, tak słucham, to ja.
(tutaj opowiadam wszystko, że jestem ratownikiem medycznym, że pracuję w pogotowiu, że jedna firma, że potrzebuję receptę, że angina u dziecka)

-No jasne, jasne, potrzebujecie augmentin. Pewnie, ja ci wypiszę, bez problemu. Tylko kłopot w tym, że system tutaj nie działa do e-recept, więc mogę ci papierową wypisać, przyjedziesz?
– Jasny gwint! Serio? Nie no, to jest 35km, a macie chociaż tam aptekę całodobową?
-Nie, tu nie ma apteki…
-Dobra, dzięki, spróbuję ogarnąć inną wieczorynkę, a jakby co to przyjadę.
– Pewnie, jakbyś coś potrzebował to śmiało.

Wieczorynka numer 3

Głupi nie jestem, chcą mnie podejść to ja podaję ich. Zadzwonię zatem do innej wieczorynki z adresem „rejonowym”.

– Pomoc, słucham?
-Dobry wieczór, potrzebuje porady lekarskiej (nawet już nie tłumaczę po raz n-ty na starcie, bo muszę przebrnąć przez rejon)
-Dane dziecka proszę…
-Anastazja podaję resztę, łącznie z peselem
-Eeee, yyyy, a skąd Pan dzwoni?
– Wrocław, ulica X 101a/6.
– A ja mam wpisaną miejscowość Y!?
– To nieaktualny adres.
– A czemu?
– Bo się przeprowadziliśmy…
– A kiedy?
– W zeszłym miesiącu
(nawet jak to piszę po czasie, to trudno mi w to uwierzyć).
– To proszę jeszcze raz podać nowy adres, no tak to nasz rejon.
(znowu ten rejon…!)
Podaję ten adres i czuję zwycięstwo, bo to przecież ich rejon!
– A pani Patrycja to kto?
– A mama Anastazji…
– A ja mam u niej wpisany adres w miejscowości Y!
(tu już nie wierzę, jakie to ma cholibka w ogóle znaczenie?!)
– TAK! Bo się przeprowadziliśmy, małżonka również.
– Oh, to ja muszę zmienić u niej adres… Proszę PESEL pani Patrycji.
– XXXXXXXXXX
– Dobrze, łącze do lekarza… (sukces! yeah!, po godzinie jest!)
– Słucham, lekarz…
– Dobry wieczór, (wyjaśniam wszystko na spokojnie, że ratownik, że angina, że augmentin, że e-recepta)
– No jasne, dziecko potrzebuje antybiotyku, oczywiście. Tylko, że my teraz takie małe dzieci to raczej nie przez teleporadę…
– Wiem, znam te zalecenie, rozumiem, ale sama pani rozumie, mam ten luksus, że sam mogę pobadać, a nie chce z dzieckiem iść do państwa do szpitala, gdzie w poczekalni na pewno czeka ktoś z cuvidem. Jak mogę to chętnie zminimalizuje ryzyko zakażenia, ale oczywiście jak pani tak uważa to przyjedziemy. (myślę sobie, znowu daleko, ale chociaż we Wrocławiu apteki całodobowe są…)
– Nie no, ma pan rację, to bez sensu, dobrze ja panu wystawię zaraz te receptę.
– Świetnie, dziękuję, dobranoc.

Córeczka śpi, już mniejsza gorączka, żona się zrywa i pędzi do apteki całodobowej. Ja czekam na smsa/maila z kodem recepty. Czekam, czekam, czekam… Wchodzę na pacjent.gov.pl i sprawdzam – no nie ma. 10 minut, 20 minut, żona dzwoni i pyta o co chodzi? No może trzeba jeszcze poczekać… 30, 40 minut i cisza… Dzwonię tam i nikt nie odbiera. Sama Patrycja dzwoni i co się okazało? System się przywiesił i od 40 minut w kilka osób próbują jakoś wystawić nam te cholerną receptę…

Zaczynam się śmiać, bo niewyspany, bo środek nocy, bo zaraz będzie 2h jak czekam na kod do recepty… W końcu przychodzi pin, syropek kupiony. Rozrabiamy go, dajemy dziecku.

Uf, wszystko się udaje…

Tylko jak cholibka ma sobie poradzić ktoś kto na tym się kompletnie nie zna? Przecież to jakieś kuriozum. Jak można się dziwić ludziom, że dzwonią na 999 czy trafiają na SOR z drobnostkami? Sam się zderzyłem ze ścianą, pomimo, że trafiłem też na życzliwych ludzi, ale tych akurat zablokowała technologia.

U Anastazji szybko się cofnęły objawy, było co raz lepiej, aż wyzdrowiała. To jest świetne 🙂
Życzę wszystkim czytelnikom, żeby nie musieli się tak zderzać jak ja…

Pozdrawiam
Kacper

P.S. O 7:54 zadzwonił telefon, nawet mnie wybudził. Nie odebrałem, wiedziałem kto to. Potem jednak sprawdziłem czyj to numer… Tak, to pierwsza wieczorynka 🙂

Zdjęcie pochodzi z www.pixabay.com

tataratownik

Dodaj komentarz